Witamina C – czy tylko antyoksydant?

Powszechnie wiadomo, że witamina C (kwas L-askorbinowy) jest przeciwutleniaczem. Aktywuje wiele enzymów, ułatwia przyswajanie żelaza, wpływa na syntezę hormonów kory nadnerczy oraz niektórych neuroprzekaźników. Jest także niezbędna w syntezie kolagenu, a tym samym odpowiada za prawidłowy stan tkanki łącznej; jej skrajny deficyt prowadzi do szkorbutu. Dla uniknięcia tej choroby wystarczy tylko 10 mg witaminy C dziennie.

Ktoś może pomyśleć, że drastyczne niedobory witaminy C skutkujące rozwojem szkorbutu to już odległa przeszłość. Ale warto pamiętać, że nawet 10% populacji (przynajmniej w USA) ma niedobory witaminy C. Krótkotrwałe okresy jej niedoboru albo niedobory w określonych komórkach mogą się zdarzać u znacznie większej grupy osób, np. u palaczy, u osób starszych, a także u osób ze zmniejszonym transportem tej witaminy z krwi do wnętrza komórek.

Od lat panuje opinia, że nawet przy zbilansowanej diecie warto przyjmować suplementy witaminy C, ponieważ zwiększa ona odporność organizmu, szczególnie w okresie jesienno-zimowym. Takie przekonanie mają w nas wzmacniać także reklamy promujące przyjmowanie nawet 1 grama tej witaminy dziennie. Co więcej, jeszcze niedawno powoływano się na autorytet podwójnego laureata Nagrody Nobla - Linusa Paulinga, który był pierwszym naukowcem promującym profilaktyczne zażywanie wysokich dawek witaminy C. Trzeba jednak przypomnieć, że Pauling otrzymał Nagrodę Nobla (1954) w dziedzinie chemii, ale nie za badania nad witaminą C, ale za prace z zakresu mechaniki kwantowej. Po raz drugi przyznano mu Nagrodę Nobla w 1962 roku za działalność polityczną, a dokładniej za promowanie zakazu stosowania broni jądrowej.

Natomiast jego pasja i badania nad witaminą C zaczęły się dopiero w latach 70-tych XX wieku, kiedy to Pauling obwieścił w wydanej przez siebie książce „Vitamin C and the common cold” („Witamina C i przeziębienie”), że przyjmowanie 1000 mg witaminy C dziennie zmniejsza ryzyko zachorowania na „przeziębienie” o 45 %, poddając w wątpliwość zasadność stosowania rekomendowanej wówczas dawki ok. 60 mg dziennie. We wznowieniu książki w roku 1976 zasugerował jeszcze większe dawki, a sam promował siebie jako bezpośredniego beneficjenta swoich teorii. Po śmierci Paulinga (1994) zamieszanie wokół witaminy C nie tylko nie zmalało, ale wręcz zwiększyło się. Pojawiły się doniesienia, że stosowana w dużych stężeniach powoduje utlenienie zasad nukleinowych, co prowadzi do uszkodzeń DNA, a stąd tylko krok do mutacji i wielu poważnych chorób, w tym nowotworów.

Jednakże kolejne badania naukowe nie potwierdziły wzrostu uszkodzeń DNA pod wpływem witaminy C. Nie potwierdzono także jej udziału w patogenezie nowotworów. Natomiast w świetle tych badań powróciło pytanie, jaki poziom witaminy C w komórce należy uznać za optymalny (bo przecież nie te wartości, które zdefiniowano niegdyś jako zapobiegające szkorbutowi i pewnie nie te proponowane przez Linusa Paulinga). Obecnie rekomendowana dzienna dawka witaminy C (tzw. RDA – ang. recommended daily allowance) wynosi 90 mg dla dorosłych mężczyzn i 75 mg dla dorosłych kobiet. Palaczom zaleca się jej podwyższenie o 30-50 %. Warto także dodać, iż tolerowany górny poziom dziennej dawki to nawet 2 gramy.

Jednakże te ustalenia i rekomendacje mogą się w najbliższym czasie zmienić. Zgodnie z wynikami najnowszych badań witamina C to nie tylko antyoksydant, ale przede wszystkim ważny regulator aktywności enzymów, które modyfikują strukturę DNA, (tzw. demetylazy TET). Tym samym witamina C jest obecnie postrzegana nie tylko jako przeciwutleniacz, ale także jako tzw. regulator epigenetyczny, niezbędny (podobnie jak kwas foliowy) w pierwszych etapach embriogenezy, tzn. w pierwszych dniach i tygodniach po zapłodnieniu.

Jak już wspomniano, zaledwie 10 mg witaminy C dziennie wystarcza, aby skutecznie zapobiegać szkorbutowi - taką ilość zapewnia normalna zbilansowana dieta. Jednakże taka dawka nie jest wystarczająca dla prawidłowego rozwoju tkanek i narządów, szczególnie nie jest to dawka odpowiednia dla rozwoju mózgu. Stężenie witaminy C w komórkach mózgu jest wielokrotnie wyższe (nawet 200-krotnie!) niż jej stężenie we krwi i dlatego naukowcy przypuszczają, że może mieć ona istotne znaczenie dla prawidłowej neurogenezy (tzn. dla rozwoju mózgu i jego funkcji poznawczych) w okresie życia prenatalnego i we wczesnym dzieciństwie.

Obecnie przyjmuje się, że dopiero 200 mg witaminy C dziennie pozwala utrzymać jej stężenie we krwi na poziomie 70 mikromoli, tzn. na poziomie optymalnym dla zdrowego organizmu. Trzeba jednak podkreślić, że wysokość RDA dla witaminy C nie została jeszcze zmieniona przez stosowne instytucje zdrowia publicznego i wynosi ona, jak podano wyżej, 90 i 75 mg, odpowiednio, dla mężczyzn i kobiet. Opinie, że wysokie dawki witaminy C (0,5 – 1 g dziennie) mają działanie lecznicze i powinny być stosowane np. dla zwiększenia odporności w okresie jesienno-zimowym, a może nawet w terapii chorób onkologicznych, muszą być zweryfikowane w badaniach medycznych. Tak wysokie dawki witaminy C przyjmowane przez dłuższy czas bez kontroli lekarza grożą uszkodzeniem nerek.

Podsumowując: najnowsze odkrycia dotyczące udziału witaminy C w procesach epigenetycznych nie tylko pozwalają lepiej rozumieć jej znaczenie dla prawidłowego funkcjonowania organizmu, ale także bardziej doceniać produkty roślinne bogate w tę witaminę. Co więcej, odkrycia te są punktem wyjścia do dalszych badań nad zastosowaniem witaminy C w terapii wielu chorób, choć to jeszcze przyszłość, a nie teraźniejszość. Czy wobec tego Linus Pauling ze swoją pasją dotyczącą witaminy C wyprzedził swoją epokę? Czy był wizjonerem? Z odpowiedziami na te pytania też trzeba poczekać.