Dlaczego płoną śmieci?

 
Przewóz odpadów do Polski.
Odpady trafiające na składowiska powinny być poddawane recyklingowi lub utylizacji. Zgodnie ze zobowiązaniem wobec UE, do roku 2030 poziom odzysku odpadów w Polsce powinien wynosić 65%, dziś jest to niespełna 28%. Unijne przepisy wprowadzają także zakaz składowania odpadów selektywnie zebranych. W tej kwestii wciąż daleko nam do europejskiej średniej, niewielkim pocieszeniem jest fakt, że rokrocznie odnotowujemy w Polsce spadek udziału składowania, jako formy zagospodarowania odpadów: w roku 2015 było to 44,3%, a w 2016 - 36,5 %.

Dlaczego tak się dzieje?

Bo recykling się nie opłaca. Właściciele wysypisk zarabiają na każdej tonie przyjętych śmieci nawet 200 zł. Jeżeli popatrzymy na Zgierz, który na terenie dawnych zakładów chemicznych Boruta zgromadził blisko 50 tyś. ton odpadów, to zysk łatwo jest policz - bagatela 10 mln zł.

Nowa ustawa o odpadach (Dz.U. 2017 poz. 2422) nałożyła na samorządy obowiązek kontroli nad śmieciami, ale w większości przypadków gminy nie umieją sobie z tym problemem poradzić. Zawierają umowy z firmami wywożącymi odpady i nie interesują się ich dalszym losem. Śmieci często trafiają na składowiska prywatne, bo jak się okazuje przeciętny Kowalski może stać się jego właścicielem, spełniając niewygórowane wymagania (wg danych GUS w 2016 r. prywatne firmy odebrały 62,7% odpadów komunalnych).

Ostatnio coraz więcej śmieci przyjeżdża do Polski z innych krajów europejskich, głównie Niemiec i Wielkiej Brytanii, chociaż lista państw, także tych spoza Europy, jest znacznie dłuższa (Rys. 1). Co ciekawe, Chiny, które do niedawna były odbiorcą tej „puszki Pandory” znacznie ograniczyły import ze względu na ekologię.

Problem zaczyna nabierać jeszcze większego znaczenia kiedy niebezpieczne odpady zaczynają płonąć

Pożary składowisk odpadów w Polsce w maju 2018 r.

Śmieci płoną, aby zrobić miejsce na kolejne transporty lub dlatego, że są wysoko ubezpieczane na wypadek pożaru. Ale zostawmy już politykę i zajmijmy się sprawami środowiska.

Ostatnie pożary w Polsce dotyczyły m.in. odpadów komunalnych, opon, chemikaliów, tworzyw sztucznych czy elektrośmieci. Co więc dostało się do środowiska? Cała tablica Mendelejewa! Oprócz metali ciężkich, także wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (WWA), dioksyny, furany i wiele więcej związków, o których wiemy, że:

  • są silnie rakotwórcze,
  • są toksyczne,
  • mają właściwości teratogenne, a więc mogą powodować wady w rozwoju płodu oraz zaburzać pracę układu hormonalnego.

Ograniczenie spacerów czy przebywania na zewnątrz przy silnym zanieczyszczeniu powietrza powstającym w wyniku pożaru to za mało, by nie narażać się na kontakt z niebezpiecznymi substancjami.

Musimy pamiętać, że uwalnianie groźnych związków do powietrza nie kończy ich drogi. Część z nich może zostać przeniesiona z wiatrem na znaczne odległości i zanieczyścić teren nawet do kilkuset kilometrów od miejsca pożaru. Część wraz z deszczem spadnie na glebę, powodując jej skażenie lub zmianę warunków kwasowo-zasadowych. Emitowane zanieczyszczenia mogą też skazić wodę, co jest szczególnie niebezpieczne w przypadku źródeł wody pitnej, znajdujących się w pobliżu miejsca katastrofy. Biorąc pod uwagę, że monitoring wód powierzchniowych oraz powietrza, wykonywany przez Wojewódzkie Inspektoraty Ochrony Środowiska, nie dokonuje na bieżąco pomiarów stężeń substancji niebezpiecznych, nie mamy pewności, a tym bardziej gwarancji, czy powietrze, którym oddychamy, woda którą pijemy, a nawet bio-uprawy, które rosną w naszym przydomowym ogródku spełniają określone prawem normy.

Negatywne konsekwencje wydarzeń ostatnich miesięcy możemy dotkliwie odczuć w perspektywie nawet najbliższych kilku lat. Jak więc możemy się chronić? Tu znów musimy wrócić do polityki. Jedynie egzekwowanie prawa w zakresie unieszkodliwiania odpadów oraz wzrost cen za ich odpowiednie przekształcanie tak, by palenie nie było dłużej opłacalne, może przynieść wymierne korzyści.