Czy kosmetyki naturalne są ekologiczne?

W dzisiejszych czasach ludzie zwracają znacznie większą uwagę na to, skąd pochodzą składniki i jak są przetwarzane. Oczekują oni od producentów etycznych i zrównoważonych praktyk. Wraz z technologią zapewniającą natychmiastowy dostęp do informacji wykraczających poza etykietę produktu, wymagania konsumentów dotyczące większej przejrzystości w zakresie ekologicznych oświadczeń, składników i procesów będą nadal rosły. Jasne, łatwe do zrozumienia definicje terminów, takich jak „naturalny” i „ekologiczny” znacznie ułatwiłyby spełnienie tych oczekiwań.

Rosnąca świadomość konsumentów dotycząca kwestii etycznych i zrównoważonych napędza społecznie odpowiedzialną reakcję firm kosmetycznych. Coraz więcej marek deklarujących transparentność, umieszcza na swoich stronach certyfikaty informacyjne składników. O ile jest to dobry kierunek, to ciągle za dezinformację odpowiadają niektórzy producenci kosmetyków oraz blogerzy czy influencerzy, którzy podważają wiarygodność tych informacji, publikując niepotwierdzone, pseudonaukowe, czy przestarzałe twierdzenia.

Jedną z “ofiar” dezinformacji jest niewątpliwie SLS (Laurylosiarczan sodu), anionowy związek powierzchniowo czynny powszechnie stosowany w wielu produktach myjących i czyszczących. Od wczesnych lat 90. XX w. błędnie interpretowane informacje na temat toksyczności SLS dla ludzi i środowiska doprowadziły do dezorientacji konsumentów i pojawienia się obaw o bezpieczeństwo SLS jako składnika produktów kosmetycznych czy tzw. chemii gospodarczej. Ponieważ literatura naukowa jest z natury podatna na błędną interpretację przez ogół społeczeństwa, twierdzenia dotyczące zdrowia i bezpieczeństwa wysuwane w kampaniach marketingowych nie zawsze są zgodne z najnowszymi dowodami naukowymi czy obowiązującymi przepisami. Mogą wprowadzać w błąd przeciętnego konsumenta.

W ostatnich latach dokonano przeglądu profili toksyczności SLS [1,2] w których potwierdzono, że z perspektywy toksykologicznej i zrównoważonego rozwoju jest on akceptowalnym związkiem powierzchniowo czynnym do stosowania w preparatach kosmetycznych i domowych środkach czyszczących. Lata kampanii anty-SLS doprowadziły do nawarstwienia obaw konsumentów co do bezpieczeństwa tego składnika. Jednak główny problem – to, że SLS może podrażniać oczy i skórę – można łatwo rozwiązać poprzez odpowiednie opracowanie formuły i odpowiednie testy podrażnienia przeprowadzone przez producentów produktu. SLS jest też uważany za produkt zrównoważony ze względu na zawartość materiału pochodzenia biologicznego, biodegradowalność i niski potencjał bioakumulacji. Dane toksykologiczne potwierdzają, że SLS jest bezpieczny do stosowania w produktach myjących, gdy jest sformułowany tak, aby zminimalizować jego potencjalne działanie drażniące. W związku z tym pogląd, że SLS jest zagrożeniem dla zdrowia ludzkiego i środowiska, nie jest poparty naukowo.

Kolejnym tematem budzącym dyskusję jest sposób otrzymywania SLS-u. Ta substancja chemiczna jest syntetyzowana w reakcji alkoholu laurylowego z ropy naftowej lub źródła roślinnego z trójtlenkiem siarki. Zatem pogląd, który panuje w opinii obiegowej, że SLS nie może być ekologiczny, bo jest produkowany z ropy naftowej, a więc z nieodnawialnych źródeł, również często mija się z prawdą. Dlatego np. płyn do prania, który posiada certyfikaty ekologiczności, zawierający w swoim składzie SLS, nie jest marketingowym oszustwem – pod warunkiem, że źródłem alkoholu laurylowego do syntezy SLS, był olej roślinny.

Przytoczony przykład pokazuje, że warto sprawdzać źródło i rzetelność informacji dotyczących składników kosmetyków. Potwierdza też, że również “chemicznie” brzmiące nazwy składników kosmetyków mogą mieć pochodzenie naturalne.

Warto jednak pamiętać, że oprócz właściwego kosmetyku, wraz z nim kupujemy również opakowanie. Tubka, słoiczek z zakrętką, pipetka, folia ochronna, naklejka informacyjna, kartonik jednostkowy, rozkładana ulotka informacyjna... lista rośnie, a wraz z każdym kolejnym dodatkiem maleje ekologiczność takiego kosmetyku.

 

przykłądowe opakowania kosmetyków, freepik

Niezależnie od tego jak wiele certyfikatów posiada sama masa kosmetyczna, po jej zużyciu zostaje opakowanie, które niestety stanowi niewygodną pozostałość, o którą wielu producentów - nie tylko kosmetyków, ale również np. żywności, leków czy tekstyliów - już się nie martwi. Skutkuje to faktem, że Ziemię zalewają miliony ton trudnych do zutylizowania, a co ważniejsze, niepotrzebnie powstających śmieci. Na szczęście trend ten powoli się zmienia i coraz częściej na sklepowych półkach widać, że marki na różne sposoby starają się zminimalizować swój negatywny wpływ na środowisko. Część z nich zamienia tanie, plastikowe opakowania na bardziej kosztowny, ekologiczny i biodegradowalny lub kompostowalny materiał. Wiele z nich rezygnuje z dodatkowych folii ochronnych lub sprzedaje swoje produkty w opakowaniach o większej pojemności lub z możliwością nalania go do własnego opakowania (jednak dotyczy to chwilowo głównie detergentów w płynie). Warto jednak pamiętać, że takie rozwiązania często nie stoją w porozumieniu z chęcią zysku, którą kieruje się część firm, ponieważ korzystanie z co prawda bardziej ekologicznych, ale droższych alternatywnych opakowań będzie skutkować zmniejszonym przychodem dla firmy. W efekcie czego producenci zmuszeni są podnosić ceny produktów, aby ich produkcja dalej była opłacalna, co z kolei wiąże się nierzadko z oporem ze strony tej części konsumentów, dla której ekologia i ochrona planety nie są priorytetem.

Z tego powodu niestety wiele z firm ucieka się do tak zwanego greenwashingu, nazywanego potocznie “ekościemą” lub “zielonym kłamstwem”. Najprościej ujmując, są to działania, których celem jest wywołanie u klientów fałszywego przekonania, że produkt lub przedsiębiorstwo go wytwarzające pozostają w zgodzie z ekologią, podczas gdy w rzeczywistości jest zupełnie inaczej [3]. I niestety, przejawów takich nieuczciwych zachowań w przemyśle kosmetycznym jest wiele:

  • Umieszczanie w nazwie firmy lub produktu słów wywołujących pozytywne skojarzenia, takich jak “bio”, “eko”,”botanical”, “herbal”, “natural”, “green”.
  • Stosowanie symboli i kolorystyki, które nawiązują do certyfikatów, choć w istocie nimi nie są (np. Znak V od Viva! Czy królików przypominających symbol Cruelty free). Mają natomiast kojarzyć się klientom z naturą, więc popularne jest stosowanie liści, kwiatów, kolorów zieleni i brązów, modne jest również stosowanie plastikowych nakrętek, które wyglądem mają przypominać naturalny korek lub drewno.
  • Deklarowanie przez producentów, że opakowanie nadaje się do recyklingu lub że powstało z materiałów po recyklingu, jednak informacja ta podawana jest z gwiazdką, a na odwrocie opakowania przeczytać można, że dotyczy to tylko wybranego fragmentu opakowania. Warto także zwrócić uwagę, że w XXI wieku fakt, że opakowanie nadaje się do recyklingu powinno być nie tyle zachętą, co oczywistością, a tym, czym producenci powinni kusić konsumentów to fakt, że powstało ono z materiałów z recyklingu, ponieważ dopiero to istotnie przyczynia się do zmniejszenia ilości obecnych w obiegu śmieci.
  • Przywoływanie naturalnego pochodzenia jednego, wybranego składnika, który dzięki efektowi aureoli nadaje pozytywnych skojarzeń całemu produktowi, mimo że w istocie samego składnika może być tam mniej niż 1%.
  • Promowanie swojego produktu jako ekologiczny, ponieważ mamy możliwość dokupienia samego zapasowego wkładu do zakupionego wcześniej opakowania (podczas gdy prawdziwie ekologicznym podejściem byłoby zadanie sobie pytania, czy nie da się zaprojektować wkładu w taki sposób, aby był sam w sobie wystarczającym opakowaniem?).
  • Deklarowanie przez producentów, że ich kosmetyk nie zawiera składników, które w świadomości konsumentów mogą być postrzegane jako szkodliwe lub nieść za sobą inne negatywne skojarzenia jak np. SLS, SLES, olej mineralny, konserwanty, utrwalacze, barwniki (przy czym ważnym jest zaznaczenie, że 1 lipca 2019 roku prawo w tej kwestii uległo zaostrzeniu, bowiem nie można dyskredytować składników, które są prawnie dopuszczone do obrotu [4].  Nie zmienia to jednak faktu, że część producentów dalej sprytnie potrafi ominąć te wytyczne).
  • Opakowywanie plastikowych opakowań papierowymi naklejkami lub kartonikami które mają certyfikaty świadczące o pochodzeniu ze zrównoważonych, odnawialnych źródeł - problem ten ma dwa aspekty, jednym z nich jest to, że ponownie podajemy informację tylko co do części opakowania, a drugim fakt, że pochodzące ze zrównoważonych źródeł opakowanie zewnętrzne jest w istocie... zbędne. Zwłaszcza, że jego życie kończy się w momencie, w którym wyjmiemy z niego właściwy kosmetyk. Zatem czy nie ekologicznej jest zupełnie z niego zrezygnować?

To tylko niektóre przykłady problemów i manipulacji w świecie kosmetyków naturalnych z jakimi konsumenci muszą mierzyć się każdego dnia. Warto zatem podchodzić do wybieranych przez siebie produktów w sposób przemyślany i przede wszystkim odpowiedzialny. Dlatego tak ważna jest edukacja w tym zakresie, aby samemu móc dokonywać odpowiednich wyborów, które nie tylko pomogą nam zadbać o siebie i swój komfort psychiczny, ale przede wszystkim realnie zatroszczyć się o naszą planetę.

W Instytucie Surowców Naturalnych i Kosmetyków zajmujemy się nie tylko tworzeniem kosmetyków, ale również ich kompleksową analizą i oceną. Jeśli interesujesz się przemysłem kosmetycznym, zapraszamy na studia II stopnia „Technologia Kosmetyków”. Poznaj szczegóły rekrutacji.